poniedziałek, 6 stycznia 2014

II

Samotnie zmierzam w stronę Pałacu Sprawedliwości. Obok mnie przechodzi wiele młodych osób. Niektórych znam lepiej, niektórych gorzej. Widzę przestraszone twarze dziewczynek w kolorowych, wyblakłych sukienkach. Mam ochotę podejść do każdej z nich, objąć ją i powiedzieć, że cokolwiek się stanie, nic im nie grozi. Są bezpieczne, a to ja idę na śmierć.
Podchodzę do miejsca, w którym Strażnicy Pokou zapisują uczestników Dożynek. Po wejściu na plac widzę, jak bardzo różnię sie od reszty ludzi w bladych, spranych, odświętnych ubraniach. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że zapomniałam zjeść śniadanie, ale jest już za późno, bo właśnie w tej chwili na wielki podest przed marmurową budowlą wchodzi Avery Agroil - opiekun trybutów z naszego dystryktu.
-Witajcie - powiedział, nie kryjąc entuzjazmu - na Dożtnkach, rozpoczynających dziewięćdziesiąte Głodowe Igrzyska! - uraczył nas nikłym uśmiechem, ale raczej nieliczni go odwzajemnili. - Zanim przystąpimy do losowania tegorocznych trybutów, chciałbym zaprosić was serdecznie do obejrzenia zapierającego dech w piersiach filmu.
Ucichł, a na wielkiej, białej płachcie pojawiły się postacie, które pokazują dokładnie co roku na Dożynkach. Widzę wielkiego kosogłosa z rozpostartymi skrzydłami, sprawiającego wrażenie, jakby frunął w ogniu. Po paru sekundach moim oczom ukazują się dwie postacie, mniej więcej w moim wieku. Dziewczyna ma mocny, wyrazisty makijaż i długie brązowe włosy, upięte w staranny warkocz. Chłopak natomiast jest dobrze zbudowanym blondynem o przenikliwym, bystrym spojrzeniu. Oboje ubrani są w czarne, płonące kombinezony. Znam tę historię od dziecka. Para nieszczęśliwych kochanków wysłanych razem na arenę. Podstęp z jagodami. Gniew Kapitolu. Rebelia. I na samym końcu tragiczna śmierć młodych. Jak o tym myślę, nie wiem, co sądzić. Trochę mi ich nawet szkoda, ale na ilę mogę wierzyć w tę opowieść, stającą się powoli legendą? Na ile mogę wierzyć w prawdziwość ich uczuć? Chciałabym wiedzieć jak było naprawdę. Bez kolorowanek Kapitolu. Niestety... Nie dane jest mi się tego dowiedzieć. Teraz mogę tylko wierzyć, że Katniss, jaki i Peeta, będą czuwać nade mną, kiedy już znajdę się na arenie.
Film trwa. Ukazują się krwawe sceny batalistyczne. Słychać budyjącą napięcie muzykę. I kiedy dochodzi do ujęcia, w którym z nieba spadają miliony małych bomb-spadochronów, słychać tylko głośny huk i na ekrany wkracza wielka flaga Kapitolu, a narrator złowrogim, stanowczym głosem oznajmia: NIE MA INNEGO ZWYCIĘZCY W STARCIU Z POTĘGĄ KAPITOLU!
Nienawidzę tego klipu. Widać, że kapitolończycy chcą zastraszyć bezbronne społeczeństwo Panem, ale nie do końca im to wychodzi, gdyż starsi nie zapomnieli jeszcze wydarzeń sprzed kilkunastu lat. 
-Piękne! - z rozmyślań wyrywa mnie głos Avery'ego, obwieszczający nadejście losowania. - Nadszedł czas, aby wybrać dwóch trybutów, z których jeden, miejmy nadzieję, wygra tegoroczne Głodowe Igrzyska. - znów zaszczycił nas trudno zauważalnym uśmiechem i począł mówić dalej. - Tym razem zaczniemy od mężczyzn. - Podszedł do wielkiej kuli, wypełnionej kartkami z nazwiskami wszystkich przedstawicieli płci męskiej w wieku od 12 do 18 lat. Zanurzył ręke i począł leniwie ruszać nią w góre i w dół... W prawo i w lewo... A na samym końcu toczyc idealne koła. Zatrzymał ramię, chwycił skrawek papieru i wyciągnął go z puli. 
A więc to już... Teraz już postanowione i tylko ochotnik może zmienić to, co prawie przesądzone. Agroil podchodzi do statywu, przybliża usta do mikrofonu i z jego buzi wydobywa się głos:
-Terry Holden! - rozglądam się odruchowo i nasłuchuję zgłoszenia ochotnika, lecz na próżno. Czterech Strażników Pokoju już prowadzi wysokiego, bladego szesnastolatka w stronę podestu przed Pałacem Sprawiedliwości. 
To już teraz. Nie ma odwrotu. Postanowiłam i zdania nie mogę zmienić. Biorę głęboki oddech i patrzę, jak Avery szuka w puli potencjalnego "żeńskiego trybuta". Serce bije mi jak oszalałe, ale jest mi lepiej, jak tylko pomyślę, że swoim heroicznym czynem ocalę komus życie. Nie wierzyłam, że kiedyś nadejdzie ten moment, ale właśnie w tej chwili chciałabym, aby był przy mnie Peter. 
Już widzę jak się zdziwi, gdy zobaczy mnie wchodzącą do pociągu w jedną stronę. Pewnie gdy dowie się, że sama się do tego zgłosiłam, znienawidzi mnie do końca życia. Czyli stosunkowo krótko, więc chyba nie mam się czego obawiać. Teraz... Mam w głowie słowa "zgłaszam się na trybuta". Już chcę je wykrzyczć. Opiekun jedynki otwiera karteczkę i z jego ust wydobywa się nazwisko.
-Hope Rashad!
Moje nazwisko...

1 komentarz:

  1. Wow. Naprawdę. Poczułam te same emocje co twoja bohaterka.
    Choć i tak nie wiem co się na razie dzieje, to nie narzekam c:
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdzial
    Slendu

    OdpowiedzUsuń